wtorek, 20 maja 2014

Chapter Four


-Otwieraj to do jasnej cholery!-krzyknął zdenerwowany Niall próbując wtargnąć do zamkniętej łazienki. Uśmiech, który był widoczny na mojej twarzy kilka sekund temu znacznie się poszerzył. Już chyba drugi raz w tym dniu wybuchłam śmiechem.-Diana!

Zjechałam po drzwiach, raptownie łapiąc się za brzuch i próbując złapać oddech.

-Zemsta jest słodka.-powiedziałam roześmiana.

Tym razem to ja się będę śmiać. Specjalnie wstałam wcześniej. Tak ja Diana Doyer najsławniejsza, najfajniejsza, najepicka, najskromniejsza wstałam o piątej rano aby dokonać zemsty. Założyłam na siebie przygotowane wcześniej rzeczy czyli jakieś krótkie błękitne szorty i jakąś koszulę z podwiniętymi rękawami. Po cichu zeszłam na dół do kuchni i zaczęłam przeglądać szafki w celu znalezieniu jakieś dużej miski. Nigdzie nie znalazłam, więc postanowiłam przeszukać szuflady. Na moje szczęście już w pierwszej się znajdowała. Na palcach przeszłam do łazienki i odkręciłam kurek z wrzącą wodą. Zimna by nie dała jakiegoś efektu jakby coś. Nalałam wody do miski. Z tego co zapamiętałam ma pokój na samym końcu po prawej. Otworzyłam drzwi, a na łóżku zostałam starszego pana. O Jezu. Jak mogłam się tak pomylić? Okey teraz drzwi na wprost mojego pokoju. To na sto procent powinny być te. Nacisnęłam klamkę i weszłam pewnym krokiem do pokoju. Było zbyt ciemno abym ogarnęła jak on wygląda, ale to chyba nie na to pora. Miał większy pokój od mojego. To nie jest sprawiedliwe. Skręciłam głowę w prawy bok i ujrzałam go. Spał odwrócony w moją stronę. Jego blond włosy tym razem były rozczochrane. Twarz miał łagodną, a usta lekko rozchylone. Chyba nie muszę dopowiadać, że cicho pochrapuje. Po prostu wyglądał jak niewinne dziecko. Niebawem. Podeszłam do niego i przechyliłam miskę na ciało chłopaka. Od razu otworzył szeroko oczy i zawył z bólu. Porozglądał się dookoła, aż jego oczy nie natrafiły na mnie. Zakryłam ręką usta, z których wydobył się chichot. Moje nogi same zaczęły uciekać kiedy zauważyły, że chłopak się podnosi i zaczyna iść w moją stronę. Pobiegłam do łazienki i zamknęłam się w niej. Po chwili wybuchłam niepohamowanym śmiechem.

A teraz nadal się śmieję z tego wszystkiego. Wstałam i oparłam się o umywalkę. Drzwi nagle otworzyły się z hukiem. Spojrzałam na postać stojącą w drzwiach.  

Mokry Niall.

Miał na sobie piżamę? Koszulkę z krótkim rękawem a na niej logo jakieś drużyny piłkarskiej. 

Chyba.

I spodenki podobne do koszulki. No raczej bardziej dresy. Nawet nie wiem kiedy zbliżył się do mnie i złapał za nadgarstki. W mgnieniu oka wepchnął mnie pod prysznic przy tym przegniatając mnie do ściany swoim ciałem. Boże jak on parzy. Jeszcze powiedz, że jest gorący. Żartujesz sobie mózgu, nie? Blondyn szybko odkręcił lodowatą wodę, która zaczęła nas oblewać. Odetchnął z ulgą, a ja próbowałam się szarpać. Lecz miał za mocny uścisk. Coraz bardziej byłam mokra. To on miał być tylko mokry, a nie ja.

-Nie mogłaś przynajmniej zimnej. Wiesz jak to piekło?-zapytał próbując opanować swój ton, ale coś mu nie wyszło. 

Wiedziałam, że jest wkurwiony. 

-Weź mnie puść i nie zawracaj dupy!-szarpnęłam się kolejny raz z rzędu co skutkowało tym, że jeszcze bardziej przygniótł mnie do kafelkowej powierzchni i nie miałam żadnej drogi ucieczki.-Nienawidzę Cię. 

-Tak, tak jak Ciebie też.

-To miała być zemsta.-chlusnęłam.

-Nie potrafisz jej planować.-mruknął rozluźniając uścisk. Z tego powodu też szybko się wyrwałam i od razu obejrzałam w lustrzę. Cały mój makijaż spływał po mojej twarzy wraz z moją dumą. Jeszcze tylko 170 280 minut oraz 10 368 000 sekund  do tego abym wydostała się z tego zadupia. Jeśli źle obliczyłam to mniej więcej tyle powinno wychodzić lub coś koło tego. Kalkulator nigdy nie kłamie.-Wiesz, chyba nie jesteś teraz zbyt piękna panno Doyore.-zaśmiał się wyjmując ręczniki.

-Doyer.-poprawiłam go.

-To jedno i to samo.-podał mi materiał, który z impetem wyrwałam. 

Tak nie mam zielonego pojęcia co znaczy słowo impetem.  

Zdjęłam koszulę pozostając w samej bokserce. Rzuciłam ją gdzieś na podłogę i owinęłam dookoła ramion różowy ręcznik. 

Good.

Wychodząc celowo uderzyłam w ramię Nialla. Po drodze do mojego pokoju minęłam zdziwionego starszego pana. Bez słowa weszłam do azylu, ale co by to było za wejście gdybym nie wywaliła się przez jakiś dywan, którego istnienia nigdy nie widziałam. Po omacku złapałam za klamkę i podniosłam się do pozycji stojącej. Było już dosyć jasno. Z niewypakowanej walizki, bo jeszcze czekam na jakiś durny cud, wyjęłam nowe ciuchy i bieliznę, w które się przebrałam.

***

-Błagam tylko nie on. Musisz się z nim dzisiaj widzieć?-jęknęłam spoglądając na chłopaka z zielonymi oczami, który właśnie zmierzał w stronę drzwi.

-Obiecałem, że mu pomogę w projekcie.

-Jakim zaś projekcie?-zapytałam a w pomieszczeniu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. 

Blondyn poszedł otworzyć a ja dokończyłam śniadanie robione przez niego. Do kuchni wszedł Harry. Za co mnie tak każecie?

-Hej.-przywitał się próbując zdemaskować szeroki uśmiech, który cisnął się na jego usta. 

Jednak coś mu to nie wychodziło.

-Cześć.-odpowiedziałam.

-Projekt do szkoły Diana. Ty też do niej będziesz chodzić.-wytłumaczył Niall pokazując ręką do Harrego aby poszedł na górę. 

Zakładam, że do jego pokoju.

-Chyba sobie żartujesz.-powiedziałam dosyć głośno przywołując na siebie uwagę Loczka.-Nigdzie się kurwa nie wybieram.-dodałam nieco ciszej.

-Będziesz chodzić do drugiej klasy. Dziesiątego sierpnia się zaczyna.-powiadomił mnie.

-Człowieku mam osiemnaście lat. Po jaką cholerę mi szkoła? Po za tym ty masz ...-przerwałam nie wiedząc w jakim wieku jest niebieskooki.

-Dziewiętnaście.-podpowiedział.

-No właśnie dziewiętnaście, więc to nie ma żadnego sensu.-podsumowałam.

-Panienko dzisiaj czeka Cię też mało roboty. Musisz tylko przenieś narzędzia do schowka. Jest on obok garażu.-zmienił temat.

-Ha ha ha. To, że dacie mi mało pracy to nie znaczy, że to zrobię.-prychnęłam.

-Mogę zawsze zabrać Ci telefon.-podrapał się po brodzie udając zamyślonego.  

-Nie dam Ci go.-skrzyżowałam ręce na klatce.

-A czym go ładujesz?-zapytał.

-No ładowarką.-odpowiedziałam. 

-A gdzie ona jest?

-W moim pokoju, w walizce w bocznej kieszeni z napisem. Przynajmniej była.-mruknęłam pod nosem.

-Znalazłem taką z czerwoną obudową przy drzwiach. Jest Twoja?

-Niall!-krzyknęłam. 

Uśmiechnął się słodko.

-Zrobisz to dostaniesz. Coś za coś.-pomachał mi i poszedł na górę. 

Zezłoszczona wyjęłam mojego Iphona i na siłę próbowałam włączyć. Czy ja już kiedyś mówiłam, że go naprawdę nienawidzę?

***

Dał mi chyba z pięćdziesiąt rzeczy. Na szczęście zostało mi tylko czterdzieści osiem par. Chwyciłam kolejne rzeczy  w obie ręce i zadowolona z siebie szłam w stronę schowka. Patrząc pod nogi zauważyłam psa, który wleciał  prosto na mnie.

Kolejne raz dzisiaj upadłam. Super.

-Loki!-wołał chłopak biegnąc za psem.-O Boże nic Ci nie jest? Wszystko w porządku? Nie zrobił Ci nic?-zapytał lekko przerażony podając mi dłoń, którą objęłam moją i wstałam.

-Nic mi nie jest.-powiedziałam otrzępując swoje spodenki.

-Przepraszam Cię bardzo, ale na pewno nic Ci nie jest?-zapytał jeszcze raz.

-Tak.

-Może Ci pomogę?

-Mógłbyś?-zadałam pytanie robiąc maślane oczy.

-Oczywiście, oczywiście.

-Dzięki.-podziękowałam i podałam narzędzia chłopakowi.

Razem odnieśliśmy je do pomieszczenia. Tak było z kolejnymi narzędziami. Za bardzo się do siebie nie odzywaliśmy. Chłopak miał piwne oczy i brązowe włosy. Wyglądał na dobrze wychowanego nie to co Niall. A teraz pytanie. Dlaczego jestem dla niego miła? Wiecie sama tego nie rozumiem. On ma coś w sobie takiego co każe Ci być miłym.

-A co z twoim psem?-zapytałam uświadamiając sobie, że przecież pies pobiegł dalej.

-Zna drogę do domu. Powinien wrócić.-zapewnił mnie. 

Popatrzył się na mnie i uśmiechnął się poprawiając swoją grzywkę.

Staliśmy przez chwilę w ciszy.

-Diana.-podałam mu drugi raz tego dnia rękę.

-Jak mogłem o tym zapomnieć?-walnął się z otwartej dłoni w czoło.-Liam. Liam Payne.-odwzajemnił uścisk.

-Normalnie jak z filmu. Jesteś tajnym agentem?-zaśmialiśmy się.

-Tak i jestem tutaj po to aby udowodnić to, że jesteś kryminalistką.-poklepał mnie po ramieniu. 

Zaśmiałam się trochę głośniej.

-Jeszcze raz wielkie dzięki.

-Nie ma za co.-posłał mi już któryś tam uśmiech z kolei.

-Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. 

-Już za niedługo.-powiedział.

-Do zobaczenia.

-Do zobaczenia, Diana.-pożegnał się ze mną i poszedł oglądając się za siebie.

Pomachałam mu na co odmachał. Normalnym krokiem wróciłam do domu. Otworzyłam drzwi i mogłam być świadkiem bitwy na bitą śmietanę. Harry i Niall zatrzymali się w dziwnych pozach patrząc na mnie z wielkimi oczami. Po chwili blondyn się ogarnął.

-Już to zrobiłaś?-zapytał wyrzucając puszkę gdzieś za siebie.

-Tak. Widzę, że nieźle się tu bawiliście. Chcieliście urządzić striptiz z bitą śmietaną?

-Tak.-odpowiedział Harry.

-Nie, nie. Co ty mówisz?-wyrwał się Niall.

-To znaczy nie!-krzyknął Harry.

Zaśmiałam się powstrzymując łzy.

-Normalnie jak z dziećmi. Niall obiecałeś mi coś.-wystawiłam rękę aby otrzymać rzecz należącą do mnie.

Blondyn pokiwał głową idąc do sąsiedniego pokoju. Po chwili stanął przede mną przekazując mi ładowarkę. Z nadmiaru radości przytuliłam go. Po tym od razu pobiegłam do mojego pokoju. Porozglądałam się i w końcu znalazłam gniazdko. Podłączyłam telefon, a on za chwilę się włączył. Poczekałam chwilę na to aby się załadował. Gdy się wreszcie uruchomił przytuliłam go z całej siły. Miałam dwadzieścia trzy sms.

Trzy od Lavigne. 

Jeden od mojego brata.

A reszta jest od Eda.

Nie miałam siły by teraz je czytać. Pragnęłam tylko pograć na gitarze, której niestety nie posiadałam.





 ______________________________________________________________
Hej. Przybywam do was z nowym rozdziałem.
Wiem spóźniłam się, ale teraz mam poprawy.
Ciągle staram się pisać coś na lekcji kiedy nie robimy nic co wpływa na moją ocenę.
Przepraszam :)
Nowy rozdział nie wiem kiedy będzie albo w tym lub w następnym tygodniu.
Za błędy przepraszam, ale pisałam tak aby to dzisiaj wstawić :D
Domel xo

 

wtorek, 13 maja 2014

Chapter Three


Na pewno znacie ludzi, którzy wkurwiają wszystkich swoją obecnością albo zachowaniem. Nikt ich nie lubi chyba, że wszyscy je lubią, a jest jeden wyjątek. Czyli ja. Wkurzanie ludzi to chyba główna cecha Nialla. Dzisiaj miałam bardzo fajną i miłą pobudkę. Ten sarkazm.

-Ej Diana wstawaj.-powiedział jakiś głos. Mruknęłam nieznane mi słowa pod nosem.-Jest już ósma pora wstać, wiesz?-zapytał.

-Spierdalaj.-machnęłam ręką i przekręciłam się na inną stronę łóżka. Usłyszałam jak postać wychodzi z pokoju i po chwili znów wchodzi. Nagle poczułam coś strasznie zimnego. Wstałam jak oparzona. Zobaczyłam uśmiechniętego Nialla z wiadrem w ręce. Czułam jak krople wody zjeżdżają wzdłuż mojego ciała.-Kurwa! Niall nie żyjesz!

  Gonitwa nie była najlepszym rozwiązaniem. Pamiętam ,że przebiegłam przez salon i wyleciałam na dwór tuż za nim.

-Zatrzymaj się, no!-powoli opadałam z sił. 
-Wiesz.-przedłużył.-Trochę kondycji by się przydało.-zachichotał opierając się o drewniany płot. Myślałam, że wyjdę zaraz z siebie, ale na jego szczęście tak się nie stało. Jeszcze.-Jak już wstałaś to ubieraj się. Dzisiaj twój wielki dzień!

-Chyba Cię posrało.-jęknęłam. Jeśli wielki dzień mogę nazwać tym, że będę cokolwiek tutaj sprzątać lub przenosić to jeszcze lepiej byłoby mnie wysłać do poprawczaka. 

 Popatrzałam na niego jeszcze chwile i weszłam do środka. Można było zauważyć za mną ślady mokrych stóp. Jak ja to będę musiała sprzątać to chyba kogoś coś zaboli. Nie moja wina.

A właśnie teraz jest ten moment, którego nienawidzę.

-Czemu?-spytałam zawiedziona i zdziwiona.

-Co?-do kuchni przyszedł Niall z tym swoim irytującym uśmiechem.

-Nie ma śniadania.-oznajmiłam krzyżując ręce na klatce piersiowej.

-To sobie zrób. To chyba nic trudnego.-zaśmiał się i pokazał palcem na lodówkę. 

 Rozumiecie? Sama miałam sobie zrobić coś do jedzenia. To jest niesprawiedliwe! Żeby nie było to zrobiłam kanapkę. No przynajmniej próbowałam.

-Serio? Nie wiesz co zrobić?-zapytał. Nie żeby coś, ale jak się robi kanapkę? Wiem, że najpierw idzie masło. Wzięłam je do ręki aby później posmarować nim kromkę chleba. Wyjęłam także nóż i go chyciłam. Źle go złapałam po czym spadł mi na podłogę.-Sieroto, może ja to za ciebie zrobię?

-Umiem sobie sama poradzić.-podniosłam go z podłogi i dałam do zlewu.

Po dziesięciu minutach się udało. W aktualnej chwili siedzę na ławce i odpisuje na wiadomości fanów. Zazwyczaj są pytania jak się czuję czy coś w tym stylu. Wczoraj wieczorem jeszcze przed spaniem dostałam sms od Paula, w którym powiadomił mnie abym nikomu nie mówiła gdzie się znajduję. Zrobiłabym mu na złość, ale chyba też potrzebuję trochę prywatności. A poza tym zostawili mnie bez kasy. Zabrali ją sobie tak po prostu. A co tam weźmy je po co Diana będzie ich potrzebować?

-Z tego co wiem to miałaś pracować, a ja miałem Ci pomagać, a nie na odwrót. Sorry ty w ogóle nic nie robisz.-powiedział blondyn wyrywając mi telefon z rąk i rzucając go gdzieś w wysoką trawę.

-A z tego co ja wiem to właśnie bym leżała w wygodnym łóżku hotelowym, a nie była tu wraz z tobą.-odpyskowałam wstając i mierząc się z nim. Niestety był wyższy o jakieś piętnaście centymetrów. Konefka! Co? Jaka zaś konefka?

-To masz problem.-mruknął patrząc mi prosto w oczy. Śmieszyła mnie ta sytuacja, chociaż próbowałam utrzymać kamienną twarz. Taki głupi chłopak i taka mądra ja.- Co Cię tak bawi?

-Jakim cudem? Umiesz czytać z oczu?-zadałam pytanie dziecięcym głosem.

-Jeśli przesiaduję z moimi znajomymi całe dni to widzisz jakie tego są efekty.-machnął ręką i zmarszczył brwi.-Ej! A byś mnie zagadała. Musisz zabrać się do pracy. Najpierw przenieś te związane siano tam.-pokazał palcem na miejsce. Było z dwadzieścia metrów od nas.

-Boli Cię coś?-postukałam palcem o głowę pokazując jego wyraz inteligencji.

-Diana, idź i to zrób. Nie będę więcej powtarzał.-westchnął.

-To nie powtarzaj.

-Diana.-spojrzał na mnie.-Możemy tu siedzieć, aż do rana jak to dopiero zrobisz.-usiadł nieopodal mnie.

-Ile tu w ogóle siedzimy?-zapytałam.

-Cztery godziny. Zdążyłem przenieś moje siano, a ty siedziałaś na telefonie.-odpowiedział. 

-Wiesz to mój drugi dzień tutaj, a już Cię nie lubię.-uśmiechnęłam się sztucznie i wstałam aby rozprostować nogi. 

-Wzajemnie.-prychnął pod nosem.-To zrobisz to w końcu? Głodny jestem.-przerwał ciszę.

-Chcesz abym przeniosła trzy kilogramy siana bo jesteś głodny?-zapytałam wkurwiona.

-No.-przerwał na chwilę.-Tak.-dodał.

-Nie zrobię tego.-klasnęłam w dłonie.

-Zrobisz.-zmrużył oczy.

-Właśnie, że nie.

-Właśnie, że tak.-przeczesał swoimi palcami włosy.-Jeśli to zrobisz będziesz miała wolne przez resztę dnia, więc?-zapytał na co pokiwałam przecząco głową.-Jesteś upierdliwa.

-A ty pyskaty. Możesz zawsze to zrobić za mnie.-oparłam się o płot i poprawiłam buty.-Ja mogę na przykład uczyć się tego od Ciebie.

-A i tak nic nie zrobisz, prawda?-pokiwałam głową.-Dopiero co usiadłem.-podniósł się ze swojego miejsca, założył jakieś rękawice i potarł nimi o siebie. 

Chwycił siano za sznurek i ruszył z nim. Tak było dopóki nie przeniósł wszystkiego. Odłożył wszystko na swoje miejsce i mogliśmy ruszyć w stronę drzwi.

-Dzięki.

-Następnym razem sama to zrobisz.-oznajmił. Przeszukałam kieszenie moich spodenek, ale nic nie znalazłam.

-Niall. Gdzie jest mój telefon?-wbiegłam do kuchni spojrzawszy na chłopaka.

-Zapewne leży gdzieś w trawie.-zaśmiał się. 

Wybiegłam z domku i znalazłam się pod płotem. Zbadałam dokładnie wszystko, lecz nigdzie nie znalazłam mojego telefonu.

-Tego szukasz?-zapytał irytującym tonem blondyn przekręcając w dłoni mojego Iphona. Wstałam i podeszłam do niego.

-Oddaj.

-Nie.-podniósł rękę wyżej przez co wiedziałam już, że nie mam szans.

-Tak.

-Nie.

-Tak.

-Dobra koniec. Jutro do nas przychodzi Harry a w sobotę moi znajomi. Proszę Cię tylko o to byś była grzeczna. Zrozumiano?-pokiwał mi przed twarzą moim telefonem.

-A oddasz mi mojego skarba?-splunęłam.

-Jeśli będziesz grzeczna.

-Wiesz, że Cię nienawidzę?

-Powtarzasz się.-oddał mi telefon i zajadając się kanapką, której wcześniej nie widziałam ruszył z powrotem do środka. 

Ruszam za nim. Wchodzę i od razu wskakuję na kanapę, z którą zdążyłam się zaprzyjaźnić. Próbuje włączyć mój telefon i zauważam, że jest rozładowany. Super. Wstałam i poszłam do pokoju. Otwieram walizkę i od razu biorę się w poszukiwaniu ładowarki. Nie umiem jej znaleźć, przecież jeszcze tu była. Trzy dni temu. przeszukałam już chyba wszystko a po niej ślad zaginął. Jedynie wyjście to pożyczenie. Nie piszę się na to. Niall to głupi, pyskaty, wkurwiający, niedojrzały frajer. Mogłabym też pożyczyć o starszego pana, ale go nie ma, a ja nie mam nawet małego pojęcia gdzie ona może się znajdować. Siadłam na łóżku oczekując na zbawienie. Zamknęłam oczy i czuję jak odpływam.

Pukanie do drzwi budzi mnie z przyjemnego snu. Na dworze zrobiło się ciemno. Ile tak przeleżałam. Krzyczę "proszę". Do środka wchodzi straszy pan. Na pewno jest to dziwne, że nazywam go starszym panem, ale jest stary. Nie pytajcie.

-Chciałem się zapytać czy zjesz z nami może kolacje.-powiedział.

-Tak chętnie. Pogadajmy sobie jak najlepsi przyjaciele.-odpowiedziałam sarkastycznie. Spojrzał nam mnie wymownie.-Nie, nie chce z wami nic jeść. Nie jestem głodna.-zakrywam ręką twarz i upadam na łóżko. W pokoju rozbrzmiewa głód mojego brzucha.

-Właśnie widzę.-mruknął Bobby i wyszedł. Spojrzałam przez okno. Jezioro nawet w ciemności wydaję się takie piękne.

Nie dostrzegałam tego, że w drugi dzień tak mnie potraktują. Myślę żeby plan czas zacząć. Najwyraźniej będzie źle. Bardzo źle Horanowie.

____________________________________________________
I o to kolejny rozdział :D
Wiem spierdoliłam sprawę. Rozdział jest nieco krótki a to z powodu czasu. Rok szkolny się kończy, a ja musze popoprawiać oceny :)
Następny przewiduję na niedzielę, teraz akurat są mecze, więc jest duża szansa, że się uda.
Bay
Domel ox

poniedziałek, 5 maja 2014

Chapter Two

Blondyn spojrzał na mnie i uniósł jedną brew. 

-A to jest mój młodszy syn Niall Horan.-przedstawił chłopaka. Po raz kolejny próbowałam się wyszarpać z uścisku ochroniarzy ,lecz wszelkie starania poszły na marne. Niall uśmiechnął się promiennie i pomachał na co tylko prychnęłam pod nosem. Widzę ,że będę miała tu trudno jak tyle pozytywnych osób wkoło biega.

-To też mnie za specjalnie nie obchodzi.-mruknęłam.-W ogóle po chuja tu jestem?-zmarszczyłam czoło oczekując odpowiedzi.

-Od ostatniego czasu zmieniłaś się Di. Zaczęłaś chodzić na imprezy i dalej chyba wiemy co się na nich działo. Poprosiliśmy naszego przyjaciela i jego syna aby wzięli cię do siebie na cztery miesiące albo ,aż powrócisz. Dopiero wtedy będziesz mogła wrócić do domu.-powiedział Paul.

-Chcecie kolejną serię surowych rodziców zrobić?-zapytałam sarkastycznie po czym wybuchał nie pohamowanym śmiechem.

-Oczywiście ,że nie aczkolwiek zabieramy cię do siebie. Potrzebujemy jeszcze dwóch par rąk do pomocy. Wiesz praca to takie coś robionego fizycznie. Nie chcemy cię do czegoś zmuszać. Broń Boże ,ale nikomu jeszcze praca na wsi nie zaszkodziła. Niall będzie ci pomagał. -powiedział Bobby.

-Chyba coś was pierdoli jak myślicie ,że będę tu pracować i to w dodatku z nim.-kiwnęłam głową na chłopaka. On jedynie uniósł ręce w znak poddania i przyglądał się dalej naszej ,aż tak interesującej rozmowie. A na serio ,czy on nie mógł sobie po prostu iść?

-Dobra. Koniec tej bezsensownej pogaduszki. Niall zaprowadź ją do jej nowego pokoju.-nakazał Bones. Chłopakowi jak powiedziano tak zrobił. Nie ukrywam ,że mnie to rozśmieszyło. Szłam dokładnie za nim schodami na pierwsze piętro. Otworzył trzecie drzwi na lewo ,a ja mogłam zobaczyć niewielki pokój ,w którym miałam niby mieszkać. Pojedyncze łóżko przy oknie koło niego mała komoda. Przy drzwiach biurko z lampką a na przeciwko tego stara szafa. Ściany pomalowane na beżowo ,a podłoga to drewniane panele. Chryste i ja mam tu się normalnie rozwijać?

-Jakby coś się działo pokój mam na przeciwko.-oznajmił mi blondyn odkładając moje walizki koło łóżka. Zastanawiałam się z chwilę nad tym jak go zniszczyć ,ale planu nadal nie ułożyłam. Mam przecież jeszcze cztery miesiące.

-Gdzie jest łazienka?-zapytałam na odwal się.

-Koło twojego pokoju po prawej. Coś jeszcze księżniczko?-mruknął sarkastycznie. Tak się zabawiasz Niall? Zobaczymy kto będzie mówił sarkastycznie ostatni. Kurde to zdanie nie miało sensu.

-Wiesz mógłbyś wyjść z mojego pokoju bo jesteś tak pociągający jak spłuczka do kibla.-odpowiedziałam z zwycięskim uśmiechem. Niall wywrócił oczami i wyszedł ,zamykając drzwi za sobą. Opadłam na mało wygodny materac. Jak ja mogłam nabrać się na takie pierdolone rzeczy? Konferencja? Serio? I ja w to wszystko uwierzyłam. Czasami myślę ,że oni wyobrażają sobie zbyt wiele. Przy najmniej zostawili mi telefon. Lecz co z fanami? Przecież nie będę mogła się z nimi spotykać na różnych rodzajów przyjęć ,a imprezy ,alkohol ,sex. Kiedyś jak się wreszcie stąd wydostanę zwolnię ich albo zaplanuję zemstę ,którą zapamiętają do końca życia. Bo nie wyobrażam sobie pracowanie na takim zadupiu. Są tu tylko krowy? No i drzewa. Tak wieśniaczo. Błagam zabierzcie mnie do jakiegoś pięciogwiazdkowego hotelu ,gdzie będę mogła robić co tylko mi się zachce. Jestem tu dopiero dziesięć minut ,ale już nie wytrzymuję. Po krótkim odpoczynku postanowiłam zejść na dół i sprawdzić czy będę miała jakąś drogę ucieczki. Powoli i cicho otworzyłam drzwi do mojego pokoju. Wyszłam nie domykając ich. Na palcach podeszłam do schodów i kucnęłam obserwując salon. Na jednej z kanap siedzieli Paul i Bones a na drugiej jak to pamiętam Bob? Ach Bobby! i jego synalek. Popijali sobie kawę oraz rozmawiali. Co? Ja pierdole po prostu super. Okey Diana skup się na ucieczce. Pamiętaj też ,że masz dwie w chuj duże walizki. Zamknij się mózgu. Rozejrzałam się dookoła. Mamy jak na razie trzy opcję. Drzwi frontowe. Przez nie nie uciekniesz ,idiotko. Okna. Jeszcze głupszy pomysł od poprzedniego. Albo drzwi tylne. Też na nic. Niby czemu? Masz dwie duże i ciężkie walizki i ty chcesz z nimi uciekać? Bynajmniej miałam taki zamiar. To z tego nici. Zawsze przecież znajdywałam rozwiązanie z trudnej sytuacji. A teraz nie mam bladego pojęcia co zrobić.Cholera. To zaczyna robić się już głupsze. Postanowiłam podsłuchać o czym rozmawiają wszech wielcy mężczyźni i giermek.

-Jesteście pewni ,że to się uda?-zapytał straszy pan. 

-Znaczy mamy pewne wątpliwości co do tego ,ale sądzimy ,że sobie poradzicie.-odpowiedział Paul.

-Jak my niby sobie poradzimy jak wy nie daliście rady?-wtrącił się Niall. Zapadła cisza. Bones podrapał się nerwowo po karku nie ukrywając swojej zdezorientowanej miny. Nikt się nie odzywał przez pierwsze parę minut.

-Jest to bardzo trudna dziewczyna na pierwszy rzut oka. Wiemy to ,ale powinniśmy być dobrej myśli. Jak dla mnie trzeba tylko zmusić ją do roboty.-przerwał ciszę Bobby.

-Nie tak łatwo, idioci.-szepnęłam na tyle głośno aby mnie zauważono. Pokazałam kulturalnie środkowy palec i wróciłam do pokoju. Aby zabić czas postanowiłam popisać z Sheeranem. Tak z tym Edem.

---------------------------------------------------------------------------------------------------
Do: Ed
Od: Diana
 Błagam, powiedz mi, że nie jesteś zajęty.
 --------------------------------------------------------------------------------------------------

Nacisnęłam 'wyślij' i  w tym samym czasie otworzyłam z trudem okno. Edd jak wiadomo często nie ma czasu ,ponieważ on inaczej ma te wszystkie urlopy jak i koncerty. Kiedy ja skończę swój on zaczyna. Czasami jak uda nam się spotkać to wychodzimy na jakieś piwo lub coś w tym stylu. Telefon nagle rozwibrował w mojej ręcę.

---------------------------------------------------------------------------------------------------
Od:Ed
Do:Diana
 Zależy w jakim sensie :D Co się stało smarkaczu?
---------------------------------------------------------------------------------------------------

Kiedy przeczytałam wiadomość nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać. Jako jedyna w moich znajomych mam najmniej lat. Wy też chyba kiedyś czuliście taką ogromną niechęć do takich ludzi. Ja nauczyłam się to jakoś przetrawiać.

---------------------------------------------------------------------------------------------------
Do:Ed
Od:Diana
  Bardzo śmieszne. Zapewne już wiesz, że jestem w...powinieneś chyba wiedzieć co nie?
---------------------------------------------------------------------------------------------------


Napisałam. Właśnie gdzie ja w ogóle jestem? Wiem tylko ,że na wsi. Wiatr rozwiał moje włosy ,więc postanowiłam związać je w kitkę. Z mojego nadgarstka zsunęłam gumkę do włosów i zrobiłam na szybko kucyka po czym podkręciłam je i dałam drugą gumkę. wyplułam ślinę przez otwarte okno i zanim miałam odwracać się od niego coś przykuło moją uwagę. Zza oknem znajdowała się ogromna łąka a trochę dalej jezioro. Niczego sobie miejsce.

---------------------------------------------------------------------------------------------------
Od:Ed
Do:Diana
  W Irlandii. Dokładniej Mullingar. Tak wiem. Napisali mi kilka dni temu. Kazali też nic nie mówić, więc nie pisnąłem ani słówkiem. Sorry Di.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
 
Jestem ciekawa kto o tym już wiedział. Nie mogę powiedzieć ,że okłamał mnie lub zdradził. W jakim to kontekście rozumiecie. Nie powiem, że nie jestem zdenerwowana. Bo jestem kuźwa wściekła! Nie wierze w to, że akurat on to zrobił. Przecież jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi od paru ładnych lat kiedy to pomagał mi się wybić w biznesie. Tak, tak przez niego właśnie jestem tu gdzie jestem. No może nie na wsi, a na scenie.

---------------------------------------------------------------------------------------------------
Od:Ed
Do:Diana

 Ej Diana jesteś tam?
---------------------------------------------------------------------------------------------------

 Kolejny SMS. Ugh. Rzuciłam telefonem o ziemie, ale jak na złość nic mu się nie stało. Co chwilę brzęczał informując mnie o nowej wiadomości. Oparłam łokcie o kolana i schowałam twarz w dłonie. Małe dłonie. Nie ma żadnego sensu mnie tu przetrzymywać bo ja tak czy siak się nie zmienię. Jestem jaka jestem i to im powinno wystarczyć. Na pewno Modest! maczał w tym palce. Bo jak nie oni to kto? Zresztą nie mam pojęcia dlaczego podpisałam z nimi umowę. Ach no tak chciałam być sławna na całym świecie i oto jestem. Trzeba było przeczytać umowę ,ale nie bo po co? Ktoś odchrząknął na co podskoczyłam. Ujrzałam bardzo i to bardzo wysokiego chłopaka o kręconych włosach koloru brąz. Jego zielone oczy były wlepione we mnie jak w obrazek ,a usta szeroko otwarte i uśmiechnięte.


-Co Diana Doyer robi w domu Horana?!-krzyknął podekstytowany. Zmarszczyłam tym razem nos. On wie kim jestem. Fan.


-Siedzi. A ty to kto?-zapytałam miło aby potem nie było ,że źle odzywam się do fanów. Przecież bardzo ich kochałam.

-J-ja t-to.-zaczął się jąkać. Super. Czujecie ten sarkazm?-Boże. Jestem Harry. Przyjaciel Nialla i twój największy fan.-powiedział. Dziwiło mnie tylko jedno.

-Co ty w ogóle tu robisz? Bo jak wiem Niall siedzi w salonie.-podsumowałam.

-Bo wiesz ja jako ja. Często wchodzę przez balkon do jego domu i usłyszałem jak coś uderza o podłoga ,więc przyszedłem.-opowiedział mi bardzo krótko co się stało.-Mogę z tobą zdjęcie ,prawda? A i autograf. Ile tu zostajesz?!-zadawał mi masę pytań. Nic nie szkodzi ,że tylko dwa. Jak już mówiłam to zadawał mi masę pytań. Nawet się nie obejrzałam ,a on siedział koło mnie i cieszył swoją mordę w moją stronę. Boże on ma dołeczki! Brałabym.

-Wiesz ,zostaję tu kilka miesięcy?-bardziej to brzmiało jako pytanie.-Będziesz miał dużo czasu aby porobić sobie ze mną zdjęcia.-dodałam uśmiechając się w jego stronę. 

-Jezu ,ale zajebiście. A co jeśli zaprzyjaźnimy się?! Zabierzesz mnie wtedy do Londynu? A potem ja się ciebie zapytam czy będziesz moją dziewczyną? A jeśli ożenimy się i będziemy mieć trójkę dzieci?-o tym właśnie mówiłam. Masa pytań. Durnych pytań.

-Wiesz zdaję mi się ,że miałeś jakąś sprawę do swojego blondyna. Na pewno na ciebie czeka ,wiesz?-powiedziałam. Idź już sobie stąd!

-Ach no tak! Bym zapomniał. Dzięki.-pożegnał się i wyszedł. Na korytarzu można było usłyszeć jak krzyczy rzeczy typu "Rozmawiałem z Dianą Doyer! O Boże!". Inaczej mówiąc jestem w gównie. Kocham moich fanów ,ale czasami mnie irytują swoim zachowaniem. Dobra ,dobra rozumiem ,że czekają pod moim hotelem kiedy jest cholernie zimno. Niech się cieszą ,że kupuję im gorącą czekoladę. Spojrzałam na zegarek telefonie aby ogarnąć ,która jest godzina. Siedzę tu już trzy godziny. A jest piętnasta. Czas obczaić łazienkę. Wstałam i po ludzku do niej poszłam. Była ładna? To chyba dobre określenie. Jest tu nawet okno! Podeszłam do lustra aby się przejrzeć. Wyglądam jak chodząca katastrofa ,a tak na serio to całkiem dobrze.

-Wiesz nie musisz tak się stroić. Idziemy tylko pozwiedzać.-powiedział ten idiotyczny głos. Co z tego ,że minęły dopiero trzy godziny. Jego głos poznam wszędzie. Odwróciłam się w jego stronę i sztucznie uśmiechnęłam.

-A co dokładniej?-pisnęłam irytująco.

-To na mnie nie działa ,więc możesz sobie darować. Oprowadzę cię po miasteczku. Może i natrafimy na moich znajomych.-oznajmił.-Widzę cię za pięć minut na dole.-dodał na odchodnę.

-Chyba cię pojebało.-prychnęłam cicho.

-Słyszałem!-krzynął chyba już z końca korytarza. Dobra lepiej pierwszego dnia nie podpadać ,nie? Chociaż już podpadłam ,ale to nic. Poprawiłam jeszcze włosy i zeszłam na dół gdzie spotkałam moich ochroniarzy. Posłałam im wrogie spojrzenie. Przy drzwiach stał już blondyn i otworzył drzwi abym wyszła. Tak też zrobiłam. Przeszliśmy przez furtkę i szliśmy po woli. Dopiero teraz zaciekawiłam się co miał na sobie. Chłopak miał na sobie zwykłą białą koszulkę i rybaczki. No mięśnie toteż ma.

-Tylko się nie zakochaj.-zachichotał i pokazał swoje białe uzebięnie. Walnęłam go w ramię.-Więc nie ma tu nic ciekawego.-powiedział prosto z mostu.

-To po jaką cholerę wziąłeś mnie na zwiedzanie miasteczka.-zrobiłam mocny docisk do słowa 'zwiedzanie'.

-A nie wiem. Tak po prostu.-odpowiedział.-Może opowiedz coś o sobie.-podał mi temat.

-Co tu opowiadać? Jestem przecież sławna.-rzuciłam i podbiegłam do niego bo mi uciekł. Ma za długie nogi. 

-Słyszałem parę twoich piosenek od Harrego ,którego z pewnością już poznałaś.

-Ten w lokach? Jezu on jest denerwujący tak samo jak ty.-pokazałam na niego palcem aby później wygiąć wargi.

-Ja jestem wkurzający? To ty pyskujesz wszystkim dookoła.-wymamrotał śmiejąc się.

-Dla ciebie to jest śmieszne? W tym nie ma nic śmiesznego ,idioto.-pacnęłam go w tył głowy na co przestał się śmiać. Resztę drogi przeszliśmy w ciszy. Ja obrażona na cały świat ,a on oaza spokoju.


 ______________________________________________________________
Drugi rozdział. Wow xd Do następnego :D
Bay!
Domel xo