środa, 18 czerwca 2014

Chapter Six


"Szłam ulicą mojego miasteczka wraz z Avril. Opowiadała mi o sławię jak i o koncertach, które grała. Zawsze chciałam śpiewać przed milionami ludzi, ale byłam zbyt nieśmiała. A dziewczyna taka jak ja nie miała najmniejszych szans o to by dostać się na listy przeboju. Jednak, każdy zaczyna od początku, prawda?

-Diana czy ty mnie w ogóle słuchasz?-zapytała moja przyjaciółka spoglądając na mnie znad okularów przeciwsłonecznych.

-Jasne, że tak.-odpowiedziałam cicho.

Avril zamrugała kilka razy i wróciła do bełkotania o rzeczach, które już mnie nie interesowały. Po paru minutach dostała sms.

-Jezu. Przepraszam Cię, ale muszę lecieć. Zapomniałam, że mam dzisiaj wywiad. Chyba sama dojdziesz do szkoły. Pa.-pożegnała się nie czekając na moją reakcję.

Zostałam sama wpatrując się w oddalającą się sylwetkę przyjaciółki. Ruszyłam w kierunku budynku po czym weszłam do niego. Ludzie chodzili wszędzie aby się nie spóźnić. Miałam dopiero piętnaście lat i chodziłam do pierwszej klasy liceum. Nikogo tu nie znałam, a Ci, którzy chcieli ze mną zamienić chociaż słowo to ich spływałam bo wiedziałam, że chodzi o Avril. Jest przecież sławna i ma swoich fanów. To już drugi dzień gdy jestem w tej szkole muzycznej. Wybrałam ją, ponieważ chciałam się doskonalić w moich pasjach. Jeszcze nie do końca ogarniam gdzie się wszystko znajduję. Dzwonek zadzwonił przez co gromada ludzi wpadła na mnie, a ja upadłam na ziemie. Kilka razy próbowałam się podnieść, lecz bez skutku. Wciąż był tu zbyt duży tłum. Nagle przed sobą ujrzałam dłoń, która pozwoliła mi się podnieść. Uczniowie już na mnie nie wpadali, a ja mogłam ujrzeć wysokiego chłopaka. Miał brązowe średnie, oklapnięte włosy i szaroniebieskie oczy. Na twarzy miał wielki uśmiech.

-Cześć, jestem Louis.-przedstawił się.

-Diana.-odpowiedziałam wahając się.

-Więc Diana uważaj następnym razem jeśli nie chcesz być zgnieciona.-powiedział nadal się uśmiechając.

Już miał odchodzić, ale go zatrzymałam.

-Lewis. Możesz mi powiedzieć gdzie jest sala do muzyki ogólnej?-zapytałam.

-Louis.-poprawił mnie praskając śmiechem."

"Kolejny raz zaśmiałam się z słabych żartów Lou. Przez te parę miesięcy staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. Zaczynałam obdarzać go uczuciem, które nie do końca miało się tu znaleźć. A mianowicie przyjaźń. Od chłopaków zawsze trzymałam się z dala, aby nie narazić się na tak zwane ośmieszenie. Jednak on wydawał się być inny. Z każdym dniem, który z nim spędzałam czułam się coraz lepiej. Nie byłam już przybita, smutna, czy rozgoryczona. Czułam, że znów mogę latać. Nie przejmować się problemami codziennymi. Wszystko co mnie otaczało zaczęło uświadamiać mi, że tak na prawdę życie jest piękne. 

A przede wszystkim była tak jak kiedyś.

-Co sądzisz a tym aby iść na paintball?-zapytał znienacka.

Przez chwilę zastanawiałam się na tą propozycją. Wcale nie był to, aż tak głupi pomysł.

-Możemy iść.-odpowiedziałam."


"-Louis, Louis, Louis.-wypowiedziałam te imię setny raz aby zwrócić uwagę swojego przyjaciela na mnie.

-Co chcesz kujonie?-zapytał odrzucając swój telefon na bok i kładąc głowę na moich skrzyżowanych nogach przez co miałam widok na niego z góry.

-Umówiłeś się z nią w końcu?-zadałam pytanie, które siedziało w mojej głowie.

-Jeszcze nie.-odpowiedział speszony.

-A to kiedy? Bo wiesz jako twoja przyjaciółka chce ją poznać.-powiedziałam bawiąc się jego włosami.

-Znasz ją.-podpowiedział.-Więcej nie zdradzę.-podniósł się i pocałował w czoło.-Ja już będę się zbierał. Do jutro kujonku.-pomachał i wyszedł przez okno.

-Nie mów do mnie kujonku, pajacu!-krzyknęłam słysząc jego anielski śmiech."


"-Diana!-krzyknął zapewne Louis będący pod moim balkonem.

Wyszłam na niego aby zobaczyć przyjaciela ubranego w białą koszulę i czarne dopasowane spodnie.

-Gdzieś tyś się tak wystroił co?-zapytałam.

-Musisz mi pomóc.-powiedział.-Ubierz się i zejdź do mnie. Będę czekać w samochodzie.-dodał tajemniczo się uśmiechając."


"Louis zaprowadził mnie na miejsce spotkanie. Nie powiem, ale było tu pięknie. Dach największego wieżowca. Nic tego widoku nie opiszę. Koc rozłożony kilka korków od krawędzi a na nim koszyk pełen smakołyków.

-Zapraszam panią.-powiedział podając mi dłoń i prowadząc na koc.

Zdezorientowana usiadłam i przyglądałam się Louisowi. Rumieńce intensywnie zdobiły jego twarz. Zaczął bawić się palcami.

-Lou?-spytałam niespokojnie.

Jego oczy zostały utkwione w moich.

-Tak?-wypowiadając te słowa przegryzał swoją dolną wargę.

-O co tu chodzi?

Odwrócił wzrok natychmiastowo nawet nie próbując spojrzeć na mnie.

-No bo tak się złożyło... No ten... Bo... Kiedy Cię poznałem... No wiesz... I jakoś tak wyszło...-jąkał się.-Może zjemy?-zapytał.

Kiwnęłam głową, a chłopak zaczął wyciągać moje ulubione jedzenie. Położył koło siebie aby następnie poczęstować mnie kawałkiem ciasta czekoladowego. Moje oczy zrobiły się jak pięciozłotówki. Mam uczulenie na laktozę i nie pozwalano mi jeść takich rzeczy. Delektowałam się, każdym kęsem. Brunet na przeciwko mnie uśmiechał się pod nosem. W ogóle zapomniałam o czym przedtem rozmawialiśmy. Chciałam aby był to udany wieczór."


"Wzięłam truskawkę i zamoczyłam ją w czekoladzie aby później wylądowała na twarzy Louisa. Długo nie był mi dłużny bo po chwili i na mojej znajdowała się czekolada. Wzięłam jej trochę na palce i rzuciłam się na niego pięknie malując mu policzki i czoło.

-Jeszcze nigdy nie wygrałem bitwy na jedzenie.-prychnął udając gniew.-Dasz mi chociaż raz wygrać?-zapytał, a jego udawany gniew zastąpił uśmiech.

-Niech pomyśle.-przerwałam.-Nie!-wykrzyknęłam znów go malując.

Szybko z niego zeszłam i pobiegłam na drugi koniec dachu. Nie miałam dość sprawnej kondycji, więc brązowowłosy musiał być szybszy łapiąc mnie za brzuch i okręcając. Postawił mnie przed sobą.

-Nie ładnie tak uciekać.-przybliżył się jeszcze bliżej chwytając moją twarz w swoje duże dłonie.-Mogę?-zapytał wpatrując się w moje oczy.

Powoli kiwnęłam głową. Serce biło mi jak oszalałe, a dłonie pociły. Motyle w brzuchu latały i mój żołądek się skurczył. Zamknęłam oczy. Miękkie wargi chłopaka wylądowały na moich. Pocałunek był wolny i długi. Nasze usta były idealnie dopasowane do siebie. Wtedy chciałam aby zostało tak na zawsze, ale niestety wszystko się rozsypało."

Obudziłam się cała spocona. Ciężko oddychałam w celu nie uduszenia się.

-To tylko chujowy sen Diana. Nic innego.-wyszeptałam sama do siebie obejmując moje nogi. Kołysałam się to do przodu to do tyłu podśpiewując tylko mi znaną piosenkę.

"Złap mnie za rękę, nauczę Cię tańczyć.
Zakręcę Cię wokół, nie pozwolę upaść.
Czy pozwolisz mi prowadzić, możesz stanąć na moich stopach.
Spróbuj, będzie dobrze.

Pokój cichnie
I teraz jest nasz moment.
Weź to i poczuj to i podtrzymaj to.
Oczy na Ciebie, oczy na mnie.
Robimy to dobrze.

Bo zakochani tańczą, kiedy się zakochują.
Reflektory się świecą, to jest wszystko o nas.
To jest oh, oh, wszystko.
O uh, uh nas
I każde serce w pokoju stopnieje,
To jest uczucie, którego nigdy nie czułam, ale
To jest oh, oh, wszystko o nas."*



***


Każda myśl, która przychodziła mi do głowy albo pojawiała się znikąd wygrywała ze mną bitwę wewnętrzną. Czułam jak pierwszy raz od bardzo długa tracę nad sobą kontrolę. To było silniejsze niż mogłoby się wydawać. Uczucie samotności. Miałam ochotę iść i wyjąć z kosmetyczki rzecz, która tam dawno przepadła. Nie chciałam znów rysować. Rysować kresek o jednym kolorze, ale co poradzić gdy w życiu młodej dziewczyny nic się nie układa? Ból psychiczny opadał coraz bardziej dawno temu. Jednak dziś nie jest jak kiedyś. Teraz mam potrzebę zrobienia tego. Tego czego obiecałam już nie robić. Podobno, każdy ma wybór, ja go nie mam i nigdy nie miałam. Nie ważne co robiłam inni musieli robić to zawsze lepiej. Moje ciało upierało się przed wstaniem i pójścia do pomieszczenia gdzie mogłam być sama, ale coś mi podpowiadało, że nie byłoby to najmądrzejsze rozwiązanie. A co jak ktoś mnie usłyszy? A jeśli zorientują się, że mnie nie ma w pokoju? Zapewne będą szukać. Gówno prawda. Dla kogo niby jestem ważna? Na palcach dotarłam do środka łazienki. Z szafki, która tam się znajdowała wyjęłam moją mniejszą kosmetyczkę, a z bocznej kieszeni srebrne ostrze. Usiadłam na pralce zamykając oczy i znowu analizując moje smętne życie. Kolejna dziewczyna, która myśli, że jeśli będzie się ciąć to stanie się bardziej lubiana. Przyłożyłam ją do mojego nadgarstka by po chwili okaleczyć się.

Naiwna gówniara.

Pierwsza czerwona kreska.

Nic nie znacząca.

Druga. Zagryzłam wargę.

Przez całe życie starająca się jak może i tak zawsze będąca na ostatnim miejscu.

Z trzecią syknęłam przeraźliwie. Szybko jednak przyłożyłam dłoń do ust, a żyletka całkowicie wypadła mi z rąk. Na moje szczęście wylądowała na bucie.


***

-Diana?-usłyszałam pukanie i głos Irlandczyka zza drzwi.

-Hmm?-odblokowałam mój telefon udając, że coś na nim robię.

-Mogę wejść?-zapytał łagodnie.

Wzruszyłam bezradnie ramionami. Drzwi się nieco bardziej rozszerzyły, a do środka wszedł Niall, który w ręku trzymał talerzyk z ciastem. Usiadł na skraju łóżka i wystawił rękę abym zabrała jedzenie. Zwinnym ruchem zabrałam mu to i zaczęłam jeść.

-Dzięki.-mruknęłam z pełną buzią.

-Dlaczego wczoraj tak szybko poszłaś?-zadał pytanie, a ja omal nie wyplułam ciasta.

Milczałam.

Milczałam aby nie rozpłakać się jak małe dziecko.Minęły dopiero 4 dni od przyjechania tu przeze mnie. On nic nie mógł wiedzieć. Wszystko wydawało się inne.

-Zmęczona byłam.-prychnęłam.

Blondyn przeczesał swoje włosy.

-Dzisiaj masz wolne. Możesz się cieszyć.-uśmiechnął się.

-Wreszcie.-mruknęłam niezadowolona z obecności Nialla.-Możesz sobie iść? Wiesz wole zostać chociaż raz sama aby nie patrzeć na Ciebie.

-Ej panienko, uraziłaś moje ego.-powiedział. Prawie bym się uśmiechnęła. Szybko jednak zainterweniowałam. Z kieszeni blondyna zaczęła grać piosenka mojego ulubionego zespołu. Nie wiedziałam, że on też lubi Coldplay! Wyraźnie zdumiona obserwowałam jak wyciąga komórkę i odbiera połączenie.-Dzień dobry... Tak przy telefonie... Serio?!... Nie wierzę... Dobrze... Będę... Dziękuję... Do widzenia...-rozłączył się podskakując w miejscu.

-Co się stało?-zapytałam.

Przestał na chwilę skakać szczerząc się jak głupi do sera.

-Jakie to ja mam szczęście. Tak długo na to czekałem i w końcu mi się udało.-zaczął paplać.

-Przejdź do sedna, frajerze.-powiedziałam.

Skrzywił się na moje sława, ale uśmiech znów zagościł na jego twarzy.

-Dostałem pracę!-krzyknął.

-Gratulacje, a teraz możesz iść.-popchnęłam go w stronę drzwi. Sam chyba już da se radę. Otworzył drzwi za chwilę znów odwracając się w moją stronę.

-Sophia chciała się z tobą wybrać na zakupy. Chcesz?-zapytał.

Tak na serio to potrzebowałam towarzystwa jakieś dziewczyny. Avril nie odzywała się, a na pewno tutaj nie przyjedzie.

-A kiedy?-poprawiłam swoją grzywkę.

-Nie wiem. Daj mi pięć minut.-pokazał ręką i wyszedł.

Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Z opisu Zayna wydaję się nawet spoko, ale nie liczę na to abyśmy się zakolegowały. Chętnie spędzę czas na zakupach.

Kurwa.

Zapomniałam o jednym małym szczególe. Nie mam kasy. Szybko spojrzałam w lustro i wybiegłam z pokoju potykając się o własne nogi. Zleciałam dosłownie po schodach i zatrzymałam przed ścianą. Jeszcze mi kurwa by było przyjebać w nią. Odszukałam blondyna, który akurat klepnął swój tyłek na fotelu.

-Jak mam iść niby na zakupy bez kasy?-zapytałam dysząc.

-Paul dał nam trochę pieniędzy dla Ciebie jakby coś się działo.-odpowiedział normalniej na świecie.- Zaraz powinna przyjechać i pojedziecie.-powiadomił mnie.

Wyciągnął zielone papierki i mi je podał. Pięćdziesiąt. To, że jestem bogata.

-To co?-zapytałam bawiąc się skrawkiem mojej koszulki.

Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem nie rozumiejąc o co mi chodzi.

-Za dziesięć minut będzie.-odpowiedział wywracając oczami.

Kiwnęłam głową próbując nie walnąć jakiegoś głupiego tekstu. Odwróciłam się na pięcie wciąż utrzymując kontakt wzrokowy z blondynem.


***

-Nie wiedziałam, że tutaj jest galeria.-spojrzałam na dość średnich wymiarach budynek, do którego wchodzili ludzie.

Sophia uśmiechnęła się na moją wypowiedź, parkując na wolnym miejscu.

-To jeszcze nie jest taka wieś jak myślałaś.-wymamrotała.

Wyjęła kluczyki ze stacyjki i razem wyszłyśmy zatrzaskując drzwiczki od samochodu. Ruszyłyśmy przed siebie,a paru ludzi odwracała za nami wzroki. Gdy już weszłyśmy do środka, wszędzie mogłam zobaczyć dzieci udające dorosłych. Czasami mnie to na serio wkurzało.

-Przepraszam.-usłyszałam za sobą piskliwy głosik.

Zobaczyłam małą dziewczynkę z kucykiem na czubku głowy. W ręku miała komórkę i próbowała schować swoją twarz w kosmykach swoich włosów, które wypadały z kucyka. Schyliłam się odgarniając je z jej buźki.

-Tak?-zapytałam uśmiechając się przyjaźnie.

-Czy mogę z panią zdjęcie?-powiedziała to tak szybko jakby zaraz miałam ją zabić.

Kucnęłam i objęłam ją ramieniem, podając Shopi telefon. Porobiła kilka zdjęć a ja przytuliłam na pożegnanie moją małą fankę.

-Też bym tak chciała.-zapiszczała brązowowłosa.

-Nie nie chciałabyś. Jest to męczące, ale poznajesz dużo fajnych ludzi. Gdzie idziemy najpierw?-zmieniłam temat kierując się za dziewczyną.

-Może do sklepu z butami?-spytała mrużąc oczy.

Zaciągnęłam rękawy koszuli trochę niżej.

-Chcesz sobie kupić?-palnęłam.

-Nie, wypożyczyć.-mruknęła sarkastycznie.

Po chwili byłyśmy już pod sklepem. Weszłyśmy do niego a Sophia rzuciła się na buty w strefie kobiecej. Co? Jaka strefa kobieca?

-Koleżanko?-zapytałam.

Dziewczyna uniosła wzrok na mnie zostawiając buty z nowej kolekcji Aliego.*

-Co?-odpowiedziała przeżuwając swoją dolną wargę.

-Możemy iść tam.-powiedziałam pokazując sklep na przeciwko nas.

Oczy jej się zaświeciły i pociągnęła mnie za rękę. Zaśmiałam się głośno myśląc, że ten dzień może się jakoś dobrze skończyć.


***

Chodzenie po sklepach z Sophią to nie jest idealny pomysł na spędzanie czasu. Dziewczyna naprawdę jest wspaniała. Świetnie się dogadujemy i mamy tyle samo lat, więc tym lepiej. Już wróciłam i jest około pierwszej nocy. 

Nie chce powtórki z rozgrywki. Nie zniosę tego więcej. Ludzie są kłamliwi. Umieją kłamać w żywe oczy, a potem dziwią się dlaczego im nie ufamy. Wszystko wychodzi na jaw. Coś obiecują, ale nigdy tego nie robią. Zawsze tak będzie, ale sądzę, że na sto procent znajdzie się osoba, która da nam połowę swojego serca. Możliwe, że będzie ich więcej. Jednak lepiej poczekać a potem sprawdzić. A na razie nikomu nie ufać. Przecież wszyscy nas oszukują.




  ______________________________________________________________
* He Is We-All about us ft.Owl City
Tak ciota ze mnie.
Rozdział trochę inny niż poprzednie bo w tych dniach miałam chyba wszystkie emocje jakie mogły być.
Ostatnie słowa nie miały się tu znaleźć, ale dzisiaj dowiedziałam się prawdy o swoich niby "przyjaciółkach" i postanowiłam, że główna bohaterka ma myśleć prawię tak jak ja. Na szczęście mam osoby, które tak nie okłamują mnie, na każdym kroku. Akurat tak się złożyła, że wszystko pasuję do rozdziału.
Następny nie wiem kiedy będzie.
Domel xo
 

1 komentarz: