niedziela, 27 kwietnia 2014
Chapter One
Z głośników uleciały pierwsze nuty mojej piosenki. Tłum zaczął piszczeć i krzyczeć a ja obróciłam mikrofon w dłoni. Uśmiechnęłam się i pomachałam na co można było usłyszeć jeszcze głośniejsze wrzaski ,które były muzyką dla moich uszu. Zeszłam z podestu na ,którym przednio stałam i ruszyłam w stronę barierek. Ochroniarze ogarniali zdziczałych fanów ,ale ja przebiłam się przez nich i po kolei przybijałam piątki ludziom z pierwszych dwóch rzędów. To jest niesamowita jak działam na ludzi. Josh dał mi znak ,że mogę zacząć śpiewać.
"Whooo...
Yeah.Yeah.Yeah.Yeah!
How to choose?
Who to be?
Well, let's see
There are so many choices now.
Play guitar, be a movie star.
In my head, a voice says
Why not, try everything?
Why stop, reach for any dream?
I can rock, cause it's my life.
And now's the time
Who will I be?
It's up to me
All the never ending possibilities
That I can see
There's nothing that I can't do
Who will I be?
Yes, I believe
I get to make the future what I want to
If I can become anyone and know the choice is up to me
Who will I be?
Yeah yeah..."
Opuściłam na chwilę mikrofon aby po chwili znów zatracać się w woni tłumu. Kochałam z całego serca to co robiłam. Nigdy bym nie przestała tu teraz śpiewać ,ale jest to ostatnia piosenka na takim wielkim koncercie. Czego mogłam się spodziewać? Jestem najbardziej popularną i lubianą gwiazdą muzyki. Mogę przez to wydawać dużo kasy na imprezy ,które uwielbiam.
"If I decide,
I'm the girl to change the world
I can do it any time.
Opportunity right in front of me
And the choice is all mine
Why not, try everything?
Why stop, reach for any dream?
I can rock, cause it's my life.
And now's the time
Who will I be?
It's up to me
All the never ending possibilities
That I can see
There's nothing that I can't do
Who will I be?
Yes, I believe
I get to make the future what I want to
If I can become anyone and know the choice is up to me
Who will I be?
I wanna find the who I am inside.
Who will I be?
I wanna show the, the way that I can shine...
Yeah... Oh yeah... yeah...
Who will I be?
It's up to me
All the never ending possibilities
That I can see
There's nothing that I can't do
Who will I be?
Yes, I believe
I get to make the future what I want to
If I can become anyone and know the choice is up to me
Who will I be?"*
Ostatnie słowa nieco przedłużyłam aby pozostać jak najdłużej na scenie. Ukłoniłam się i podziękowałam wszystkim za ten wspaniały koncert. Obiecałam też ,że na pewno tu wrócę.
-Diana!-krzyknął jakiś głosik nad moim uchem ,ale nic nie zauważyłam.-Diana!-krzyczał coraz to głośniej. Powoli i stosownie zaczynałam się denerwować.-Diana! Wstawaj!-krzyknął na cały głos Paul. Głowa mi pękała po wczorajszej ,no już dzisiejszej imprezie. Było to zajebiste rozpoczęcie wakacji. Czyli mojego urlopu. Raptownie złapałam się za głowę ,która bolała jak cholera.
-Czego chcesz Paul? Mam wolne. A tak poza tym wypierdalaj z mojego pokoju.-powiedziałam po cichu i powoli otwierałam oczy ,mrużąc je aby przyzwyczaić się do oświetlonego pokoju. Mój ochroniarz stał nad moim łóżkiem z skrzyżowanymi rękami. To nie wróżyło nic dobrego.
-Masz dzisiaj wywiad w Take Show. Później musimy wyjechać. Mamy sprawy do załatwienia ,więc najlepiej szybko się spakuj i za dwie godziny widzę cię na dole.-powiedział surowo i wyszedł. Chętnie bym zignorowała jego rozkazy ,ale mówił tak poważnie jak nigdy. Kurwa. Wstałam z miękkiego materaca a moje stopy spotkały się z zimną powierzchnią podłogi. Przetarłam oczy ,a później złapałam się za głowę ,masując ją. Na szafce nocnej leżały już tabletki przeciwbólowe i woda. Szybko złapałam za nie i popiłam przezroczystą cieczą. Odłożyłam naczynie na komodę ,a po chwili podeszłam do ogromnej białej szafy. Otworzyłam ją uprzednio przekręcając srebrzysty kluczyk. Z dolnej półki wyciągnęłam dwie czerwono-czarno walizki. Położyłam je koło siebie i po kolei zaczęłam wkładać do nich ciuchy ,zostawiając tylko te na dzisiaj. Postanowiłam ubrać czarną bokserkę, a na to koszulę w taki sam kolor co walizki. Do tego dobrałam dżinsowe krótkie spodenki i moje ukochane trampki. Czy mi się zdaję czy ja wszystko w pokoju mam białe? Och dobra nie ważne. Pakowanie zajęło mi półtorej godziny co liczy się z tym ,że mam pół godziny aby się przygotować. Weszłam do łazienki i odłożyłam przygotowane wcześniej rzeczy na półkę. Zdjęłam moją piżamę ,patrząc w lustro. Nigdy nie lubiłam swojego ciała. Jest takie grube. Zamiast użalać się nad swoją figurą weszłam pod prysznic i w ekspresowym tempie z niego wyszłam. Umyta i ubrana ruszyłam do windy. Wsiadłam do niej oraz wcisnęłam guzik patera. Stałam nieruchomo i śledziłam w spokoju numerki pokazującym ,na którym piętrze się znajduję. Wszyscy moi znajomi dobrze wiedzieli ,że mam fobię kiedy jadę tą maszyną zła. Robili kawały za co im się obrywało. Winda wraz z piknięciem zatrzymała się ,a ja wyskoczyłam z niej jak poparzona. Założyłam na oczy okulary przeciwsłoneczne i obserwowałam co się dzieję za drzwiami wejścia do hotelu ,w którym obecnie mieszkałam. Ochrona robiła przejście ,a fani machali na wszystkie strony rękami. Koło recepcji zauważyłam Paula. podeszłam do niego i klepnęłam mu tył głowy na co natychmiastowo się odwrócił. Zdenerwowanie na jego twarzy rosło ,z każdą chwilą. Uśmiechnęłam się słodko i pokazałam aby prowadził. Szłam centralnie za nim aby to jego pierw porwali lub coś w tym stylu. Drzwi się otworzyły a pisk fanów rozniósł się niczym burza. Zatrzymywałam się co chwilę podpisując jakieś kartki lub robiąc zdjęcia. Goryl pociągnął mnie za rękę i wepchnął do samochodu z przyciemnionymi szybami. Ruszyliśmy. W radiu zaczęła lecieć moja piosenka. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym kim jestem. Po okołu dziesięciu minutach byliśmy pod studiem. Otworzyłam sobie drzwi i samodzielnie z niego wyszłam. Po chwili zostałam zaprowadzona za kulisy. Moja stylistka Louise zrobiła mi lekki makijaż i powiedziała ,że mam się dzisiaj spisać. Prowadzący zaczął mówić ,a ja czekałam aż mnie wywoła. Kiedy raczył to zrobić przykleiłam sztuczny uśmiech do twarzy i ruszyłam machając do widowni. Usiadłam wygodnie na jednym z foteli.
-A więc Diana , słyszeliśmy ,że masz już wolne i przez ten czas będziesz przygotowywała nowe piosenki do nowego albumu ,który za pewno kupie.-powiedział, a każdy się zaśmiał. Nie chciało mi się wcale pisać tych durnych piosenek okey?
-Tak mam wolne i będę pisać nowe piosenki na podstawie mojego życia. Jak chcesz mogę ci zdradzić jaka jedna będzie miała tytuł.-westchnęłam a prowadzący spojrzał na mnie zaciekawiony.
-Jestem strasznie ciekawy. Publiczność chyba też. Powiesz nam?-zapytał ,a widownia wydała oklaski.
-No to... Był sobie Max i już go nie było.-mruknęłam pod nosem ,a widownia zaś się zaśmiała. Max walnął ręką o swój stół i chichrał się jak małe dziecko jakby usłyszało najśmieszniejszy kawał na świecie.
-Okey ,okey. Nie mogę się doczekać kiedy wyjdzie. Będę jako pierwszy ,który ją kupi ,obiecuję.-zaśmiał się i próbował uspokoić.-A powiedz nam ,jakie masz plany na te wakacje ,które są ,aż do lutego? No wiesz ja nawet takiego urlopu nie mam.-pomachał ręką na mnie. Odmachał mu nie wiedząc o co mu chodzi a widownia zrobiła to samo co przedtem.
-To masz problem.-odpowiedziałam ,a sama się już robiłam czerwona ze śmiechu. Max był moim ulubionym prowadzącym. Sprawy ,które były ciut dla mnie prywatne ,nigdy o nie ,nie pytał.-A plany miałam takie aby trochę poimprezować.-machnęłam na niego ręką.
-Mogę się wybrać z tobą? Moi znajomi nie uwierzą ,że pójdę z Dianą Doyer na imprezę ,każdy mój znajomy chce mieć z tobą zdjęcie. Jak ty to robisz?-zadał kolejne pytanie.
-Magia.-powiedziałam.-A jak tam u Aleny? -zapytałam zerkając co chwile na Paula ,który już prawie chciał walnąć tak zwanego facepalma.
-No wiesz dochodzi teraz okres dorastania.-rzucił i zrobił smutną minę.
-To twoja żona ,idioto.-popatrzałam się na niego a widownia zaś wybuchła śmiechem. Resztę wywiadu spędziliśmy na miłej rozmowie. Max podziękował mi za występ i pożegnaliśmy się. Wyszłam zza kulisy oraz zapytałam Paula gdzie są moje walizki.
-Bones po nie poszedł. Mamy zobaczyć się na lotnisku.-powiedział i uśmiechnął się przyjaźnie. Natychmiast to odwzajemniłam ,ponieważ uwielbiałam widzieć go takiego. Chociaż bardziej kocham go wkurwiać. Jak każdego.
-A gdzie w ogóle jedziemy?-zapytałam kiedy kierowaliśmy się do auta.-Nie możesz mnie byle gdzie wywozić jak mam wolne ,tak?-prychnęłam wsiadając na tylne miejsce. Przywitałam się drugi raz z kierowcą tego dnia i udawałam obrażoną. Kurwa to jest niedorzeczne ,żeby zamiast poimprezować to jechać nie wiadomo gdzie. Miałam straszną ochotę zadzwonić do Avril ,ale zapomniałam ,że telefon mam w torbie ,która aktualnie znajduję się wraz z bagażami. Mogłam tylko czekać ,aż znajdziemy się na ogromnym lotnisku. Kiedy już dojechaliśmy od razu pobiegłam do Bonsa. Zabrałam od niego moje drogocenne rzeczy i wygrzebałam komórkę aby po chwili usłyszeć głos przyjaciółki.
-No co jest młoda?-zapytała się.
-To ,że jestem o dwa lata młodsza to nie znaczy ,że masz mnie nazywać młodą ,jasne?-warknęłam na nią. Mam tylko nadzieję aby potem się nie obraziła.
-Jasne ktoś tu okresu dostał czy coś?-zadała kolejne pytanie. Bones pokazał mi abym szła za nim to też tak zrobiłam. Jak dobrze ,że on ciągnie za mnie te walizki.
-Chyba cię pojebało. Mam pytanie. Co byś zrobiła gdybyś chciała sobie dzisiaj poimprezować ,ale twój menadżer każe ci się pakować i nawet nie wiesz gdzie lecicie? Bo wiesz ja tak właśnie mam.-syknęłam do telefonu. Ochroniarz zatrzymał się i kazał mi usiąść. Za nim jeszcze poszedł powiadomił mnie ,że Paul zaraz powinien przyjść.
-Rozjebałabym go. A w ogóle jakim cudem nie wiesz gdzie lecisz? To chyba powinno być oczywiste.-mruknęła ,a ja mogłam usłyszeć jak stukła jakieś naczynie. Ja pierdole ona coś zawsze potrafi zepsuć.
-No popatrz. Kurwa jak tylko on tu przyjdzie to mu coś zrobię! Nie wytrzymuję już!-krzyknęłam ,a kilku ludzi zwróciła się ku mi. Trzy dziewczyny zaczęły piszczeć na co grymas wstąpił na moją twarz.-Wiesz ,mam mały problem ,później do ciebie zadzwonię ,narka.-rozłączyłam się. Podeszłam do dziewczyn i dałam im autografy. Nie którzy zaczęli zauważać moją osobę. Chciałam uciekać ,ale znikąd pojawili się goryle. Trochę ucieszyłam się na ich widok. Przebrnęliśmy do pokojów odlotów ,w którym czekał na mnie Paul.
-Co ty sobie kurwa wyobrażasz ,co?!-zaczęłam.
-Diana uspokój się. Lecimy do LA.-powiedział.-Mamy tam ważną konferencje ,na której jesteś potrzebna.-dodał podgryzając swoją wargę.
-A kiedy lecimy?-zapytałam nadal wkurwiona. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Za pięć minut.-zaśmiał się i pociągnął mnie w stronę wejścia na pokład. Usadowił mnie na jednym z foteli przy oknie. Poszedł na tyły zaczynając rozmowę z Bonsem. Jak ja ich nienawidzę! Wszystko ustalają beze mnie. Cholera. Samolot po osiemnastu minutach wystartował ,a ja jak na zawołanie usnęłam. Czasami mam dość tej całej pracy. Latanie tam i z powrotem. Wszystko robi się męczące? Tak to chyba dobre określenie. Lecę do LA. Jest czym się cieszyć. Ładna pogoda ,dużo ludzi ,lecz mało czasu.
Obudziłam się kiedy akurat lądowaliśmy. Mam wyczucie czasu. Odpięłam pas bezpieczeństwa i wyszłam rozciągnąć nogi oraz odebrać swoje walizki. Ochroniarze już czekali na mnie przed lotniskiem. Było jakimś cudem jasno. Rozejrzałam się dookoła ,ale zauważyłam tylko kilka sklepów i trawę. Wszyscy wpakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy. Spoglądałam przez okno widząc drzewa. Jechaliśmy dość długo ,a ja widziałam tylko drzewa. O krowa! Chwila co?! Jaka kurwa krowa?!
-Paul ,to nie jest Los Angeles.-mruknęłam niezadowolona pod nosem. On jednak się nie odezwał.-Paul.-powiedziałam. Znów nic.-Paul kurwa no.-siedział i ja pierdolę nic!-Bones?-zapytałam. On jednak też nic się nie odezwał a nawet na mnie nie spojrzał.-Nie możecie tak sobie mnie ignorować.-fuknęłam. Podjechaliśmy pod jakiś nieduży dwupiętrowy dom. Był on jasno niebieski a dach miał ciemny. Trawnik równo obcięty. Za domem znajdowała się ogromna polana. Tylko nie mówcie mi ,że jesteśmy na wsi. Ochroniarze wypchnęli mnie z auta i zaprowadzili pod same drzwi a ja szarpałam się. Jednak to nic nie dawało bo co takie rączki mogą zrobić takim mięśniom? Popchnęli do środka i zamknęli drzwi nadal mnie trzymając. W kilku sekundach znaleźliśmy się w salonie. Na brązowej kanapie siedział 'starszy pan' aby nie nazwać go brzydko. Kiedy nas zauważył uśmiechnął się do nas.
-Bobby. Dziękujemy ,że się zgodziłeś.-przerwał ciszę Paul. Co?
-Paul to będzie dla mnie przyjemność. Mam u ciebie dług.-powiedział.-Witaj Diano. Nazywam się Bobby.-skierował się do mnie.
-Super ,gówno mnie to obchodzi.-splunęłam. Bobby jedynie uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Coś jest nie tak z tym człowiekiem. Chwile później wszyscy mogliśmy usłyszeć otwierające się drzwi.
-Wróciłem!-krzyknął męski głos a po chwili w pomieszczeniu stał chłopak o blond włosach i niebieskich jak ocean oczach.
___________________________________________________________________________________
1 rozdział za mną ;D Muszę powiedzieć ,że trudno mi się go pisało chociaż ,że miałam już wszystko poukładane. Jak widzicie od razu akcja się rozpoczyna co jest trochę dziwne.
Bay !
Domel ox.
*piosenka Demi Lovato . Diana będzie miała taki sam głos jak ona oraz jej piosenki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zapraszam do nowego katalogu.
OdpowiedzUsuńhttp://catalog-fanfiction-one-direction.blogspot.com/